czwartek, 6 listopada 2025

The 5-time Rejected Gamma & the Lycan King - Rozdział 7

Rozdział 7

Tłumacz: Seft-chan


Kontynuowali ich posiłek. Następnie Cummings podszedł do stołu z dwoma osobami, które mu towarzyszyły. Xandar rozmawiał z Alfą Juanem, ale kiedy zauważył, że oczy Lucianne wędrują w bok, odwrócił się i zobaczył stojącego przed nimi cicho ministra.

– Wybacz nasze wtrącenie, Wasza Wysokość. Możemy usiąść razem z Waszą Wysokością? Być może skorzystamy z okazji, by zadośćuczynić za moje wcześniejsze złe zachowanie.

Król uśmiechnął się.

– Obawiam się, że nie mnie o tym decydować. – spojrzał na Alfę Juana i powiedział. – Alfo Juanie, decyzja należy do ciebie i twojej Luny.

Spojrzenie Alfy Juana stało się łagodne, gdy zapytał swoją Lunę.

– Co o tym myślisz, dziecinko?

Xandar zazdrościł, jak słodka była para przed nim. Mógł mieć tylko nadzieję, że wkrótce będzie mógł nazywać Lucianne swoją „dziecinką”. Jeszcze nawet nie zaczął nazywać jej „Lucy”. Nie miał nic przeciwko temu, by robić to powoli, dopóki było to dla niej komfortowe.

Wyraźnie używali połączenia myśli, aż Luna Hale uśmiechnęła się potulnie.

– Być może powinniśmy skorzystać z okazji, by to naprawić. – powiedziała.

– Dziękuję, Luno Hale. – powiedział Cummings i usiadł na miejscu obok Alfy Juana.

– Lucianne? – usłyszała głęboki głos za sobą.

Lucianne obróciła się, kiedy zobaczyła, kto to był, wstała bez uśmiechu i przywitała Lykana.

– Sebastianie Cummings, miło jest widzieć cię ponownie.

Sebastian wyglądał na zaniepokojonego, gdy odpowiedział, jąkając się.

– Uch… Również dobrze cię widzieć. J-jak się miewasz? Wyglądasz pięknie, tak swoją drogą.

Xandar praktycznie rzucał sztyletami wzrokiem w mężczyznę, który rozmawiał z jego partnerką z taką tęsknotą. Udało mu się opanować tylko dlatego, że zobaczył, jak niezainteresowana była Lucianne.

– Mam się dobrze, dziękuję. Jeśli pozwolisz, chciałabym teraz dokończyć posiłek. – odpowiedziała bezbarwnym tonem.

Zanim zdążyła się odwrócić, by usiąść i wznowić jedzenie, Sebastian wykrzyknął.

– Nie! Lucianne, czekaj! – już miał sięgnąć po jej rękę, ale jej zwinność pozwoliła jej się cofnąć, zanim ją złapał.

Xandar poderwał się z siedzenia i warknął, stając przed Lucianne, odsuwając ją od Sebastiana. Słowo „moja” było na końcu języka Xandara, ale nie chciał odbierać Lucianne tego wyboru. Przypomniał sobie poprzednią noc, kiedy niechętnie rozważała bycie z nim do końca życia. Nie chciał, by czuła się zmuszona do poddania się partnerskiej więzi.

– Wasza Wysokość, ja— – Sebastian wyglądał na zaskoczonego. Zerknął na obojętną Lucianne, po czym ukłonił się królowi i powiedział. – Przepraszam.

Następnie usiadł pomiędzy swoją siostrą, Sashą, a ojcem. Miała na sobie jaskrawoczerwoną sukienkę bez pleców, odsłaniającą dekolt. W głowie Lucianne przewracała oczami. *‘Co niektóre kobiety zrobiłyby, aby zwrócić na siebie uwagę płci przeciwnej.’* Pomyślała.

– Lucianne, co porabiałaś od zeszłego roku? – zapytał Sebastian, wgryzając się w jedzenie na swoim talerzu, przerywając niezręczną ciszę przy stole.

Xandar spiął się, ale obok niego Lucianne wzruszyła ramionami, unikając łagodnego spojrzenia Sebastiana i odpowiedziała.

– To, co zwykle. Ćwiczenia. Walka. Nauczania.

– Och, to musi być okropne uczyć się tego wszystkiego! To zabiera tak wiele energii i czasu! – Sasha zaczęła mówić z zaangażowaniem.

Lucianne zamrugała na komentarz Sashy i przechyliła głowę na bok.

– Nie wyobrażam sobie lepszego sposobu na spędzanie czasu i energii, ale przyznaję, że każdy ma inny zestaw priorytetów. – Xandar uśmiechnął się na dyplomatyczną odpowiedź jego partnerki.

– O tak. Wiem o tym. Będąc córką ministra obrony, nie mogę uciec od znaczenia walki. Ale mając wybór, wolałabym raczej ustatkować się z partnerem i mieć jego dzieci, nie martwiąc się o bezpieczeństwo i wszystkie te rzeczy.

Lucianne uśmiechnęła się płasko na swój sposób.

– Przypuszczam, że brak konieczności martwienia się o bezpieczeństwo jest opłacalnym priorytetem.

Alfa Juan zasłonił usta, by ukryć uśmiech. On i jego partnerka znali Lucianne od tak dawna, że potrafili rozpoznać jej sarkazm z odległości mili.

W rzeczywistości Sasha była jedyną osobą przy stole, która wydawała się nie zwracać na to uwagi.

– Wiem, prawda? I muszę powiedzieć, że jesteś taka odważna, siedząc obok naszego Króla! Większość wilków, które znam, unikałaby Lykanów i po co? Nie mam pojęcia. Ale oto jesteś, obok najsilniejszego Lykana. Czy nie czujesz się mała?

Zanim Lucianne zdążyła się odezwać, Xandar zapytał chłodno.

– Dlaczego miałaby czuć się w ten sposób?

Jej oczy rozjaśniły się, gdy spotkała się z zimnymi oczami Xandara i lekko się uśmiechnęła, zanim wyjaśniła.

– Cóż, Wasza Wysokość. Nie chcę się chwalić, ale jesteśmy lepszym gatunkiem, więc…

– Przewaga w rozmiarze i sile nie może się równać z przewagą w charakterze. – powiedział Xandar.

– Och, takie mądre słowa od naszego Króla. – roześmiała się zalotnie. Lucianne popijała wodę, zastanawiając się, czy uda jej się uniknąć tej niechcianej rozmowy. W końcu miała tylko nadzieję, że jej Alfa i Luna nie zostawią jej samej z Lykanami.

Luna Hale zdawała się czytać w jej myślach, gdy przesłała jej poprzez połączenie myśli. *‘Nie martw się, Lucy. Będziemy tu tak długo, jak będziesz nas potrzebować.’*

*‘Dziękuję, Luno.’*

Sasha pochyliła się, aby pokazać swój dekolt i zapytała.

– Więc, co porabiałeś, Wasza Wysokość?

– Praca. – odpowiedział beznamiętnie, patrząc na ścianę przed sobą i popijając drinka.

– Och, tak ciężko dla nas pracujesz. Aż czuję się trochę winna, jako jedna z twoich poddanych. Co robisz, aby się zrelaksować?

– Sen. – odpowiedział równie obojętnie, a Lucianne niemal parsknęła śmiechem na jego pozbawioną emocji reakcję.

– Hm… – Sasha szepnęła po chwili. – Chcesz towarzystwa na dzisiejszy wieczór?

Lucianne zagryzła wargę i splotła palce, chowając dłonie pod stołem, aby poradzić sobie ze znanym uczuciem odrzucenia, zanim Xandar się odezwał.

– Nie, nie chcę. A nawet jeśli będę chciał, to nie z tobą. – pomimo stanowczego tonu, Lucianne nadal czuła się nieswojo. Xandar to zauważył i widok smutku jego partnerki sprawił, że jego zwierzę zaczęło skomleć.

Z bólem w oczach pochylił się w jej stronę i miał coś powiedzieć, gdy Sebastian zapytał Lucianne.

– Czy chciałabyś później pospacerować po parku, Lucianne? O tej porze roku irysy są w pełnym rozkwicie. To piękna scena.

– Nie, dziękuję, panie Cummings. Widziałam je.

Wydawał się pokonany, ale uparcie próbował rozmawiać z Lucianne.

– Czy chciałabyś usiąść z nami podczas ceremonii, która odbędzie się później tego ranka?

– Nie, dziękuję. Będę siedzieć z Alfą Juanem i Luną Hale.

– Możemy zrobić miejsce dla kilku osób więcej. Nasze miejsca są bliżej przodu, więc wszyscy będziecie mieli lepszy widok na scenę. – Sebastian zaproponował z lekkim uśmiechem.

– Nie musisz się martwić o ich widoki. Zaprosiłem Lucianne i przywódców jej stada, aby zasiedli ze mną w pierwszym rzędzie. Byli już gotowi odpowiedzieć na moje zaproszenie, zanim twój ojciec pojawił się przy naszym stole. – Xandar powiedział na to szybko. Oczywiście było to kłamstwo.

Nie zwracając uwagi na oszołomione spojrzenia trójki Cummingsów, Xandar spojrzał na Lucianne z czułością w oczach i zapytał z uroczym uśmiechem.

– Co ty na to, Lucianne? Czy dołączysz do mnie podczas ceremonii?

– Pewnie, Xandarze. – uśmiechnęła się lekko i skinęła głową, wypowiadając te słowa.

– Jak właśnie nazwałaś Jego Wysokość?! – Sasha syknęła ze złością.


← Poprzedni

Następny →