Rozdział 10.2 -
Zdolność Pierwszego Pierścienia (2)
Tłumacz: gerasik1999
Korekta: Seft-chan
Jedna dłoń Tang Sana napierała na pierś Wielkiego Mistrza, wzywając właśnie awansowaną wewnętrzną siłę umiejętności Tajemniczego Nieba. Jego lewa ręka na kolejnych punktach zapieczętowała cztery kanały energetyczne w klatce piersiowej Wielkiego Mistrza, zapobiegając rozprzestrzenianiu się trucizny dalej. Jednocześnie jego prawa ręka zaczęła ugniatać klatkę piersiową Wielkiego Mistrza, opierając się na wewnętrznej sile, aby pobudzić ruch qi i krwi w ciele Wielkiego Mistrza, powoli wciskając truciznę w jedno miejsce.
Tajemnicze Niebiosa można było uznać za najlepszą metodę zarządzania wewnętrzną mocą Tang Sana. Samo to miało bardzo silny efekt w kwestii usuwania trucizny. Z pewnością nie była to tylko dzika wewnętrzna siła. Bardzo zmyślnie stworzona nić energii weszła w ciało Wielkiego Mistrza, upewniając się, by nie zostawić nic, co potem mogłoby powodować problemy.
Odpinając płaszcz mistrza, Tang San uważnie obserwował mroczne Qi na jego ciele. Pod wpływem Tajemniczych Niebios mroczne Qi powoli przemieściło się w stronę prawej ręki Mistrza. W tej chwili Tang San nie zdjął jeszcze materiału z ręki mistrza.
Gdy zakażona krew wypływała, ręka mistrza stopniowo zmniejszyła się, wracając do normalności, kolor skóry także wrócił do normalnego. Na twarzy mistrza widać było cierpienie, zaczął też wydawać jęki.
Gdy dziwna purpurowoczerwona krew przestała płynąć, zaczęła pojawiać się normalna krew. Ręka mistrza jakby pobladła. Tang San odwinął płótno z ręki mistrza i wykorzystując wewnętrzną siłę, upewnił się, że wypchnie resztę trucizny za jednym podejściem. Następnie błyskawicznie zamknął przepływ krwi w ciele mistrza, odrywając paski materiału z własnych ubrań, by opatrzyć nacięcia.
Wcześniej nie mógł bezmyślnie odwinąć materiału z ręki mistrza, ponieważ obawiał się, że odpływ krwi będzie zbyt duży. Mimo wszystko samo zatrucie nie poprawiało przecież sytuacji.
Gdy trucizna została usunięta, na twarzy Tang Sana widać było pot. Mimo że Tajemnicze Niebiosa weszły na drugi poziom, technika nie była jeszcze potężna. Wykorzystanie wewnętrznej mocy do wypychania trucizny w ten sposób zużywało nie tylko samą moc, ale też energię. W dodatku przez wchłanianie pierścienia i związany z tym ubytek energii, Tang San czuł się wyczerpany.
Tang San użył czystej wody do oczyszczenia ręki mistrza. Następnie zasypał ziemią małą dziurę pełną zatrutej krwi. To można było uznać za zakończone zadanie.
Po tych wydarzeniach mistrz był nieprzytomny jeszcze trzy dni, mając w tym czasie ciągłą gorączkę. W tym czasie Tang San podawał mu odrobinę wody. Dodatkowo po to, by mistrz odzyskał nieco składników odżywczych, ściął drzewo i stworzył mały garnek. Wykorzystując go, użył suszonej ryby i świeżej wody, by ugotować rosół. Z racji tego, że byli w lesie, nie miał odwagi odstępować mistrza na krok.
Na szczęście, szczęście ich nie opuszczało. Mimo że czasami pojawiały się jakieś bestie, w większości były to 10-letnie osobniki. Ich agresywna natura nie była zbyt duża. Nie sprawiały Tang Sanowi żadnych problemów.
– Gdzie ja jestem?
Gdy mistrz odzyskał świadomość, było już południe czwartego dnia.
Jego bezsilne ciało nie pozwalało mu na zbyt wiele. Jego wzrok był zamazany, zawroty głowy nie pozwalały mu określić kierunków. Nawet uniesienie rąk było nie lada wyzwaniem.
– Mistrzu, ocknąłeś się.
Tang San zaskoczony zbliżył się do mistrza, wyćwiczona wewnętrzna siła weszła w ciało mistrza.
Dzięki pomocy Tajemniczych Niebios, nieco życia wróciło do ciała Mistrza, jego wzrok skupił się dzięki temu.
– Mały San, nadal żyję?
Mistrz był zaskoczony i patrzył na Tang Sana obok siebie.
Tang San skinął głową, mówiąc.
– Nauczycielu, masz się całkiem dobrze. Teraz musisz chyba dłużej odpocząć.
Mistrz z trudem obrócił głowę, patrząc na swoją prawą rękę.
– Uratowałeś mnie.
Tang San podrapał się w głowę, mówiąc.
– Gdy byłem mały, tata nauczył mnie prostych metod radzenia sobie z trucizną. Gdy zobaczyłem, że jesteś nieprzytomny, musiałem spróbować. Jeśli spróbuję, może się uda. Trzeba leczyć prawie martwego konia tak, jakby był żywy.
– Bezczelny nazywasz swojego nauczyciela koniem.
Mistrz uśmiechnął się słabo. Oczywiście biorąc pod uwagę jego zazwyczaj sztywną twarz, wraz z obecną bladością, ta mina była jeszcze paskudniejsza, niż gdyby płakał.
Życie zawsze jest cenne. Nawet jeśli mistrz był dumny z siebie przez swoje oddanie badaniom nad duchami, w tej kwestii myślał tak samo.
Tang San roześmiał się i powiedział.
– Nauczycielu, najpierw odpocznij. Podam ci trochę ciepłego rosołu. Gdy się obudzisz, możesz zjeść trochę suchych racji. Wczesnym rankiem powinniśmy opuścić las, otoczenie tu nie jest odpowiednie. Jest też dość wilgotno, co utrudni gojenie ran.
Mistrz nagle się zamyślił.
– Mały Sanie, udało ci się?
Dla mistrza jego teorie i badania były ważniejsze, niż życie.
Tang San uśmiechnął się i powiedział.
– Nauczycielu, bądź spokojny. Udało się, patrz.
Mówiąc, Tang San uniósł prawą rękę, teraz na jego skórze widać było delikatne blade światło. Niemal natychmiast ciemnoniebieska Niebiesko-srebrna Trawa wystrzeliła ze środka jego dłoni. Wyraźny pierścień żółtego światła pojawił się od korzenia i wspinał się w górę, po czym schodził w dół. To była charakterystyczna cecha duchowego mistrza posiadającego pierwszy pierścień.
Wcześniej szerokość trawy nie przekraczała połowy palca, a teraz miała szerokość trzech palców. Samo źdźbło było też kilka razy grubsze, niż wcześniej. Widać na nim było dziwny żyłkowaty wzór. 10 źdźbeł trawy szybko wyrosło i przypominało 10 węży, które były gotowe do polowania wokół.
Sama trawa nie miała w sobie smrodu węża Datura, ale czuć było delikatny herbaciany zapach. Ten zapach zwiastował zagrożenie.
W oczach Mistrza widać było błysk poruszenia. Powstrzymując ekscytację, powiedział.
– Jak z wytrzymałością?
Gdy zobaczy, to uwierzy, dlatego Tang San odpowiedział na pytanie działaniem. Z 10 źdźbeł trawy, które wyszły z jego ręki, jedno nagle uniosło się, oplatając się wokół drzewa grubego, jak ręka. Drugi koniec wrócił do ręki Tang Sana. Pociągnął mocno i drzewo od razu wygięło się, przez co trawa napięła się, ale nie było widać, by miała pęknąć.
– Dobrze, to wspaniałe. Wygląda na to, że moje przypuszczenia były prawdziwe. Trawa przyswoiła pierścień węża i zyskała wytrzymałość. Jeśli moje przypuszczenia są poprawne, powinna też przyswoić jad węża. Jednak jaka jest teraz jego zdolność?