wtorek, 1 lipca 2025

Refusing Your Ex-Husband's Obsession: A Guide - Rozdział 10

Rozdział 10 - Chcę, by był duży 

Tłumacz: gerasik1999

Korekta: Seft-chan 



Byłam tak przejęta Czarnym Łukiem, że cokolwiek Benjamin powiedział, weszło jednym uchem i wyszło drugim.

Łuk leżał dobrze w moim chwycie, więc chwyciłam go jedną ręką i uniosłam, następnie sprawdziłam go, naciągając cięciwę.

Natychmiast zdecydowałam się go kupić, nie musiałam nawet patrzeć na inne.

Od razu obróciłam się do ojca i chciałam to powiedzieć, ale tata i Benjamin patrzyli na mnie dziwnie.

Dokładniej mówiąc, patrzyli na mnie odpowiednio zdziwionym i zszokowanym spojrzeniem.

W odpowiedzi pokazałam im nieco zagubioną minę, ale po chwili kąciki moich ust uniosły się, gdy zwróciłam się do ojca.

– Tato, kup mi ten, proszę.

– Oczywiście. Chcesz wybrać jeszcze jakiś?

Jego głos był pełen satysfakcji. Byłam pewna, że cieszy się, mogąc dać mi prezent. Dlatego nie odmówiłam i od razu wskazałam na sztylet, który zwrócił moją uwagę.

– Jego ostrze jest nieco inne, niż przy normalnym mieczu. Nie jest to broń, którą zazwyczaj wykorzystuje się przeciwko potworom.

Gdy zobaczył ostrze, na które patrzyłam, Benjamin wyjaśnił. Mimo to podobał mi się ten sztylet typu katar, który widziałam na ścianie.

Nie byłam typem, który używałby ukrytej broni, oczywiście nie był to mój wybór.

W przeszłości ciągle używałam broni podniesionych po moich martwych towarzyszach. Często też zdarzało się tak, że traciłam te bronie, ponieważ utykały w skórze potworów.

W wyniku tego stopniowo zyskiwałam biegłość w posługiwaniu się każdą bronią, która wpadała mi w ręce. Już wcześniej zdobyłam tego typu sztylet i wykorzystywałam go przez dość długi czas.

Szczerze, to była broń, którą wcześniej dość długo władałam.

Katar był bardziej odpowiedni do pchnięć, niż do cięć. Ten był długości sztyletu i ostrze miało szerokość miecza. Po obu stronach ostrza były dwie równoległe żółte uchwyty.

Z dwoma katarami w dłoniach małe potwory można było łatwo eliminować, bo łatwo dźgało się ich punkty witalne.

– Ta broń została specjalnie wykonana do zabijania, nie jest duża i myślę, że dlatego zwróciła twoją uwagę. Jednak może ten sztylet będzie ci łatwiej używać.

Sztylet, który wybrał dla mnie Benjamin, także przykuł moje oko.

Był długości mniej więcej półtorej dłoni, miał prosty wygląd i nie miał żadnych specyficznych ozdobników. I ostrze było bardzo ostre.

Myślałam, że wybierze dla mnie coś ładnego, więc byłam trochę zaskoczona.

Odkładając na chwilę łuk, chwyciłam sztylet i obróciłam go w palcach.

Nie zauważyłam tego, że tata i Benjamin zachowali się, jak ostrygi, zamykając wcześniej mocno otwarte usta, skupiłam się na dokładnym przetestowaniu sztyletu i katara.

Cięcia i pchnięcia za pomocą sztyletu, następnie ruchem nadgarstka wyrzuciłam sztylet, który wbił się w drewnianą ścianę naprzeciwko.

W moim poprzednim świecie był jeden typ potwora, którego słabym punktem było czoło. Przez to wykorzystywanie sztyletu w ten sposób stało się dla mnie nawykiem, bo tego potwora można było pokonać zaledwie jednym sztyletem.

Z drugiej strony Katar był trochę duży, jak na moją dłoń, ale nie miałam problemu z chwyceniem go i wykonaniem cięcia.

Szczerze czułam pewne mrowienie w palcach, ponieważ to był pierwszy raz od bardzo długiego czasu, gdy trzymałam w rękach broń.

Pierwszym wspomnieniem z mojego poprzedniego życia było trzymanie gałęzi z uchwytem jako broni po to, by przetrwać. Każdą broń postrzegałam jako przedłużenie mojego ciała.

Po krótkich testach odłożyłam Katar. Wtedy zbliżył się do mnie Benjamin.

– Proszę, potrzymaj go jeszcze.

Skoro tak powiedział, chwyciłam Katar ponownie.

Benjamin przyniósł miarkę i zaczął mierzyć moje dłonie i ręce. Także przestrzeń między moją dłonią, a Katarem. Po tym cofnął się o krok.

– Wykonam kolejny Katar i wyślę ci go, Młoda Panienko, ten nie jest odpowiedni do twojej ręki.

– Co ty na to…?

Tata nie odzywał się przez cały czas moich testów, ale po chwili zadał ciche pytanie.

– Nadal będziesz chciała wziąć łuk? Bronie w zasadzie są wykonywane dla garnizonu. Rin, wiesz już, że jest wymóg wzrostowy dla gwardzistów. Nadal może być trochę dla ciebie za duży.

– Łuk jest dobry, tato. Chcę, by był duży.

Katar był bronią pomocniczą na wypadek nieprzewidzianych sytuacji, więc lepiej, by dobrze pasował do mojej ręki.

Jednak w przypadku łuku było inaczej, to będzie moja główna broń w trakcie polowania na potwory.

– Haha, może to dlatego, że dorastałaś tylko z tym twoim tatą i Dawidem przy tobie…

– Wygląda na to, że Młoda Panienka lubi duże rzeczy. Milordzie, gdy przyjdzie do wybierania małżonka dla Młodej Panienki w późniejszym czasie, powinien być zięciem równie niezawodnym, co ty.

– Cóż, nie ma co się spieszyć…

– Haha, doskonale rozumiem, jak się czujesz, Milordzie.

– Czy ty też nie wydałeś swojej córki późno za mąż?

– Oczywiście, Milordzie, nie ma innego wyjścia.

Zostawiając ich w rozmowie, rozejrzałam się po innych broniach.

Na pewno było tak, jak powiedział tata. Większość broni rzeczywiście była duża.

Były wielkie nawet dla dorosłego mężczyzny, ale czułam, jak narasta we mnie chciwość.

Była to tego rodzaju chciwość, która wywoływała u mnie myśli typu „Nawet teraz można byłoby zająć się ćwiczeniem walki mieczem”.

Mogłabym uczyć się od taty albo brata…

Jednak problem w tym, że najpierw muszę uzyskać pozwolenie od mamy, a nie od nich.

Od czasu wypadku z ogniem, gdy byłam mała, mama stała się wobec mnie strasznie nadopiekuńcza.

Rozpieszczała mnie jeszcze bardziej z racji tego, że byłam córką, a w tym wypadku matka ma pierwszeństwo w kwestiach edukacji. Tata nie mógł jej przekonać w tej sprawie.

Oczywiście tak bardzo mnie kocha.

Moi rodzice pobrali się z miłości, nie w wyniku zaaranżowanego małżeństwa.

Wśród szlachty wiązanie się ze sobą z politycznych pobudek było pospolitą praktyką. Jednak patrząc na stan naszego lenna, mimowolnie narzuca się myśl, że mama musiała bardzo kochać tatę, skoro mimo wszystko zdecydowała się za niego wyjść.

Jako szlachcic, twoje imię musi coś znaczyć.

Jednak serio, biorąc pod uwagę naszą posiadłość, nasz garnizon, rozpadający się dom i podupadającą gildię, na pewno znajdowaliśmy się na samym dole piramidy wpływów.

Może dlatego brat ciągle unika jakichkolwiek rozmów w kwestii ożenku między nim, a potencjalną panną młodą.

Może myśli, że nie ma tam rodu, który chciałby być spowinowacony z rodziną taką, jak nasza. Jeśli to stanie się bardziej widoczne, rodzice mogą się zdenerwować.

Tylko zgaduje, ale brat prawdopodobnie bardzo bierze pod uwagę sytuację rodziców i dlatego dotychczas odmawia.

Mimo wszystko kocha naszą rodzinę nadewszystko na świecie.

Nawet gdy byliśmy dziećmi, ciężko było mi zmienić sposób, w jaki patrzył na mój wypadek z ogniem.

Ciągle obwiniał siebie o to, że niedostatecznie na mnie uważał i dlatego znalazłam się w pożarze.

Zabierając kilka strzał ćwiczebnych oraz takie przeznaczone do walki pasujące do łuku, wkrótce wyszłam z kuźni razem z tatą.

Może to dlatego, że dawno nie wychodziliśmy tylko we dwójkę tak jak teraz, ale tata był bardzo podekscytowany. Chyba uważał, że szkoda byłoby teraz iść prosto do domu.

Dlatego skierowaliśmy się do kawiarenki, zamówiliśmy sobie deser i herbatę tylko dla nas. Przysłuchiwałam się jakiś czas i moją uwagę przykuł pewien temat.

– Tato, słyszałeś o tym?

– Hmm? O czym?

Skoro Święta się pojawiła, może to dobra pora, by pokazać im koreańskie jedzenie.

Zapiski przepowiedni zawierały w sobie jedynie skrawki informacji o kulturze i kuchni kraju pochodzenia Świętej. Świątynia nie powinna w takim razie znać szczegółów.

Dlatego chciałam zapytać tatę, czy jest ktoś, kto mógłby dostarczyć mieloną paprykę, czosnek i ryż z krajów zamorskich.

Swoją drogą dzięki książkom, które czytałam wcześniej, sprawdziłam już, które kraje mogą hodować i rozprowadzać te składniki.

– Królestwo Yuria jest niedaleko nas, jest tam przyprawa nazywana Mieloną Czerwoną Papryką i jest bardzo ostra.

– Och, ach tak, jak moja droga córka dowiedziała się o czymś takim?

Tata tylko patrzył na mnie z podziwem.

Trochę mi żal, ale… Skorzystam z opiekuńczości taty, dziękuję bardzo. Jest bardziej, niż chętny do spełnienia każdego z moich życzeń.

Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że naszej gildii uda się zdobyć prawa do dystrybucji tych składników i sprowadzić je do Cesarstwa Stern.

– Przypadkiem przeczytałam o tym w książce i zaciekawiło mnie to. Jest pewne danie z ostrą czerwoną mieloną papryką, czosnkiem i kurczakiem. Jest to rodzaj żywności, którą można jeść na ryżu otrzymanym z kłosów ryżu.

Oczywiście mieszkańcy Królestwa Yuria nie używali tych składników w ten sposób.

Dodałam tylko kilka małych białych kłamstw i kontynuowałam.

– Po przeczytaniu o nim w tej książce, zaczęłam być ciekawa, jak by smakowało i po prostu nie mogę wyrzucić go z głowy. Tato, próbowałeś tego?

Kiedy skończyłam mówić, celowo zrobiłam bardzo wyczekującą minę - do tego stopnia, że bycie odbiorcą musi być uciążliwe.

Tata przez chwilę wpatrywał się w mój wyraz twarzy, po czym odwrócił wzrok, otwierając i zamykając usta.

Wydawał się zastanawiać, co powinien odpowiedzieć. Mogłem mieć tylko nadzieję, że tata zacznie się przechwalać i mówić wielkie rzeczy tak, jak wcześniej przed starym Benjaminem.

To jednak dla dobra naszej rodziny. Mam nadzieję, że wybaczy mi to kłamstwo.

– Hohoho! Oczywiście. Ten twój tata zrobił już wszystko! Ireno, zanim poznałem twoją mamę, często jeździłem do Królestwa Yuria, aby pokonać potwory, a w tym miejscu jest jedna słynna restauracja. Ich popisowe danie jest bardzo podobne do tego, które opisałaś przed chwilą. Hmm, w porządku. Czy powinienem kupić trochę tych składników, abyście mogły spróbować tego razem z mamą? A skoro już o tym wspomniałaś, to choć jest to tak blisko, nigdy nie handlowaliśmy z Królestwem Yuria.

Królestwo Yuria było miejscem o zupełnie innych zwyczajach, niż cesarstwo.

Nawet jeśli był to mały kraj, słyszałam, że miał długą, rozległą historię i silną tradycję jako swoje korzenie, więc samo królestwo nie miało tendencji do handlu z innymi krajami.

Jednak nasze lenno znajdowało się na samym skraju cesarstwa, więc nie interesuje nas to, co jest modne w stolicy.

– W takim razie, tato, proszę, zdobądź prawa do dystrybucji.

– Prawa do dystrybucji?

– Tak, ponieważ powiedziałeś, że jest bardzo smaczny, prawda? Wtedy myślę, że na pewno będzie naprawdę, naprawdę pysznie. A jeśli chcemy dalej jeść…

– Czy jednak nadal istniałaby potrzeba uzyskania przez nas praw do dystrybucji?

– Jest takie powiedzenie, tato. Jeśli chodzi o jedzenie, są ludzie, którzy nigdy go nie próbowali, ale nie ma nikogo, kto spróbowałby go tylko raz. To naturalne, że nie próbowałam go ani razu, ale myślę, że jest to rodzaj jedzenia, które naprawdę polubię.

– Hm, jeśli moja ukochana córka tak bardzo chce to zjeść, to…

– W takim razie upewnij się, że je otrzymasz. Czerwoną mieloną paprykę i ryż. A skoro mówimy o Królestwie Yuria, to z pewnością będą mieli też czosnek.

– W porządku, rozumiem.

– Ach, i jeśli jest coś takiego jak groszek - ale tak naprawdę nie jest to groszek - zwany jest białą fasolą, przynieś też trochę tego.

– Biała fasola?

– Tak, jest taaaka duża. Dobra jest zarówno biała, jak i czarna fasola.

Nie jestem pewna, czy w Królestwie Yuria uprawia się białą czy czarną fasolę, ale mimo to pokładam nadzieję w jednej z nich, ponieważ jest to miejsce, w którym je się ryż.

W przyszłości konieczne będzie zabezpieczenie, jak największej ilości składników dla Świętej zgodnie z jej kuchnią.

W końcu koreańskie jedzenie będzie sławne w całym cesarstwie tylko dlatego, że zostało stworzone przez Świętą.

Byłoby więc jak wisienka na torcie, gdyby nasza rodzina mogła uzyskać prawa do dystrybucji.

 

← Poprzedni

Następny →

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz