Rozdział 37 - Zmiana (3)
Tłumacz: Seft-chan
------
Rozdział maratonu~ ✨ Przepraszam za obsuwkę 🙏
------
Jun Wu Xie zerknęła na zamknięte drzwi i wróciła do swoich zajęć.
– Zimna na zewnątrz, ciepła w środku. Więc to powiedzenie odnosiło się do ludzi takich, jak ty. – zza okna dobiegł dokuczający głos.
Jun Wu Xie zmarszczyła brwi, patrząc w stronę źródła dźwięku. Jun Wu Yao siedział na parapecie z rękami skrzyżowanymi na piersi. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, gdy patrzył na nią ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
Tym razem nie wyczuła na nim żadnego śladu krwi.
– Zrobić coś złego i zostać za to ukaranym to nic wielkiego. Nie sądziłem, że będziesz tak miła i przygotowałaś dla niego lekarstwo. – jego na wpół rozbawione oczy stopniowo znikały, gdy patrzył na nią.
Tego dnia po tym, jak Long Qi przeprosił ją i poprosił o karę, zbyła go. Ten sztywny i wyprostowany mężczyzna sam sobie wymierzył karę, chłostę tyczką 150 razy, aż całe jego plecy były w paskudne. Jednak nawet nie wydał z siebie krzyku i następnego dnia pojawił się, jak zwykle obok Jun Qing.
Nawiasem mówiąc, Jun Wu Yao wiedział o tym, jednak nie miało to z nim nic wspólnego. Ponadto nie był zainteresowany i prawie całkowicie o tym zapomniał, gdyby nie jej dzisiejsze działania.
– Nienawidzę tego zapachu. – odpowiedziała ponuro.
Jun Wu Yao zachichotał, wskakując lekko do jej pokoju.
– Wu Xie jest taka niesprawiedliwa. Kiedy byłem ranny, dlaczego nie dałaś mi lekarstwa? – z lekkim grymasem podszedł do niej i oparł się jedną ręką o ścianę za nią, gdy przyparł ją do kąta.
Jego czarne włosy opadały na boki jego wspaniałej twarzy, gdy łaskotały ją w policzek.
Jun Wu Xie zmarszczyła brwi, odgarniając włosy.
– To przez twoje imię. – spojrzała na niego, zrobiła krok w bok i spokojnie odeszła.
Jun Wu Yao, bez medycyny, nieuleczalny.
– Hahahaha! – po wysłuchaniu jej wyjaśnienia, nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
Chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie, po czym mocno przytulił.
Jej małe ciałko było tak miękkie i niosło ze sobą słaby zapach ziół, to naprawdę sprawiało, że każdy czułby się swobodnie.
Nie walczyła, nie stawiała oporu, po prostu cicho trwała w jego objęciach. Z wyjątkiem tej pary jasnych oczu, które wpatrywały się w niego pełne dezaprobaty.
– Dziś umyłem się dokładnie. Proszę, powąchaj mnie. Czy ten obrzydliwy zapach wciąż się unosi? – wyszeptał blisko jej uszu, kiedy jego głęboki, magnetyczny głos zmieszany z odrobiną figlarności rozbrzmiewał, gdy się z nią droczył.
– Nie. – Jun Wu Xie czuła, że coś jest nie tak, ale nie potrafiła określić co, z tą jego bliskością.
– Bądź pewna. Dopóki coś wam się nie podoba, nie pozwolę temu istnieć. – gdy z uśmiechem oddał jej swoje zobowiązanie, objął ją mocniej ramionami.
Zrozumiał, że bez względu na to, co jej robi, nie spotkało się z dużą reakcją. Zdawała się nie rozumieć znaczenia jego działań.
Podobna do pustej kartki papieru, z niezmiennym wyrazem twarzy.
To naprawdę sprawia, że chce się zostawić mały ślad na tym papierze!