niedziela, 18 lutego 2024

Soul Land - Rozdział 4.5

Rozdział 4.5 - Pierwsza Ukryta Broń Tang Sana (5)

Tłumacz: gerasik1999

Korekta: Seft-chan
 

Stary Jack powiedział z przepraszającym uśmiechem.

– Młodszy bracie, jesteśmy z wioski Świętego Ducha. To dziecko to nasz pracujący uczeń na dzisiejszy rok, rozumiesz? Musimy przejść.

– A więc gniazdo w trawie może wyhodować złotego Feniksa. Taka mała wioska ma osoby z mocą duchową? Jednak nasza Akademia od wielu lat nie ma pracującego ucznia. Nie możecie tego ukartować. – powiedział zaczepnie odźwierny, marszcząc brwi.

Błysk gniewu pojawił się w oczach Jacka, jednak przełknął obelgę i wyciągnął certyfikat podpisany przez pracownika Sali Duchów Juntao, podając go mężczyźnie.

Odźwierny wziął go i obejrzał od góry do dołu.

– Duch Niebiesko-srebrnej Trawy z przebudzoną pełną mocą. Niedorzeczne, to największy żart na świecie. Pracuję jako odźwierny przez 4 lata i nie słyszałem nigdy o uczniu z przebudzoną mocą. Ten chłopak ma ducha Trawy z pełną mocą. Uważam, że ten certyfikat to fałszywka.

– Ty…

Nawet jeśli Jack miał świętą cierpliwość, wszystko miało swoje granice.

– Specjalnie wszystko utrudniasz. Dobrze więc, jeszcze zobaczysz, znajdziemy przedstawiciela Sali Duchów. Tang San, idziemy.

Z tymi słowami Jack zabrał Tang Sana, kierując się do wewnętrznego muru.

Certyfikaty nie mogły zostać sfałszowane i ten odźwierny dobrze o tym wiedział. Jednak rodziny przyprowadzające uczniów do akademii, zwłaszcza zwykli mieszczanie, zostawiali datki.

Jack należał do kraju i był starszym wioski, ale skąd miał to wiedzieć?

Odźwierny poczuł niepokój, jeśli osoba z Sali Duchów rzeczywiście przyjdzie, poniesie odpowiedzialność. Oczywiście wierzył, że to niemożliwe, by osoba z Sali Duchów przyszła zadawać pytania na zawołanie dwóch wioskowych.

Z takim jego nastawieniem kolejne słowa nie zabrzmiały dobrze.

– Jaka wioska Świętego Ducha? Wydaje mi się, że Wioska Żebraków też brzmi dobrze.

– Co powiedziałeś?

Jack obrócił się. Słowa mężczyzny uderzyły w jego największą dumę. Tego typu słowa poróżniły go z Tang Hao. Fakt, że odźwierny był obcym w wiosce tylko pogarszał sprawę. Wracając kilka kroków, łypnął na odźwiernego.

Odźwierny cofnął się o krok, widząc wściekłego Jacka. Jednak szybko wrócił na miejsce, przeklinając się w duchu. To tylko starzec, czego ma się bać?

– Co jest? Nieprzekonany? Powiedziałem, że pochodzisz z wsi żebraków, coś w tym złego? Spójrz na tego knypka ze śmieciowym duchem, wszystkie jego ubrania są połatane. Nadal pewnie szukacie miejsca do żebrania. Nasza Akademia nie prowadzi działalności charytatywnej. Spływać, spływać. – mówiąc, odźwierny wyciągnął lewą rękę, naciskając na pierś Jacka, próbował odgonić tę dwójkę.

Gdy Jack prawie dostał zawału od ataku furii, między nimi pojawiła się mała sylwetka. Jej mała ręka była podobnie uniesiona i delikatna dłoń ledwo sięgała ręki Odźwiernego. Jego ręka pomknęła w prawo i odepchnęła lewą rękę Odźwiernego. W tym samym czasie prawa noga sylwetki wykonała szybki krok do przodu. Ten ruch sprawił, że stanęła za lewą nogą Odźwiernego. Następnym ruchem zablokował rękę Odźwiernego, sprowadzając ją w dół.

Taki atak powinien trafić w łokieć przeciwnika, nie pozwalając mu na nacisk. Jednak przez różnicę we wzroście oparł się jedynie na nadgarstku Odźwiernego. Jego ruch był bardzo szybki, gdy postąpił o krok, obie ręce weszły w kontakt z ręką Odźwiernego. Uderzenie spadło na brzuch mężczyzny.

Za nogą Odźwiernego była inna noga i mimo że nie była duża, to wystarczyło do osiągnięcia odpowiedniego rezultatu. Brzuch przyjął uderzenie, noga zareagowała i odźwierny zwyczajnie siadł na ziemi.

– Młody Sanie, ty… – Jack był zaskoczony tym, kto go zasłonił.

Zareagował właśnie Tang San. Forma, której użył nie pochodziła nawet z nauk Sekty Tang. W świecie wojowników była to najprostsza forma Księżyca Pchającego Okno. Oczywiście z jego sylwetką forma nie była odpowiednia. Nie tylko nie dosięgnął łokcia, ręka, która miała pchnąć pierś przeciwnika spadła na brzuch. Rezultat był jednakowy.

Mimo że sylwetka Tang Sana nie była duża jego siła nie była mała. Mimo wszystko ciągle operował młotem, nawet nie używając techniki Tajemniczych Niebios był w stanie przewrócić Odźwiernego.

– Śmierdzący gówniarzu, życie ci niemiłe!

Upokorzenie spowodowane byciem przewróconym przez dziecko wzbudziło w mężczyźnie wielki gniew. Podrywając się, chciał rzucić się na Tang Sana.

– No dobra, wstrzymaj się, dobrze?

W tamtym momencie rozległ się nieco ochrypły głos, zatrzymując Odźwiernego.

Odźwierny przez chwilę był zaskoczony, następnie cały gniew na jego twarzy zmienił się w uniżenie. Zmiana była tak natychmiastowa, że trudno było w to uwierzyć.

– Wielki Mistrzu, wróciłeś. – powiedział, kłaniając się ku temu, kto się odezwał.

Tang San obrócił się i spojrzał na tę osobę. Zwyczajna sylwetka nieco chudego mężczyzny zbliżyła się już od nich. Ta osoba miała 40, może 50 lat, krótkie czarne włosy i wyglądała dość zwyczajnie, trzymała ręce za plecami. Jego ciało wyglądało dość niezwykłe, jego oczy były półprzymknięte, wydawał się leniwy i niezmotywowany.

„Wielki Mistrz” tylko spojrzał na Odźwiernego, nie zwracając na niego uwagi i odezwał się do Jacka.

– Starszy panie, czy mógłbym rzucić okiem na certyfikat?

Jack był starszym wioski i potrafił czytać sytuację. Z zachowania Odźwiernego widział, że ta osoba absolutnie nie jest nisko usytuowana w Akademii. Co więcej, nosił tam tytuł Wielkiego Mistrza.

Wielki Mistrz spojrzał na certyfikat i przeniósł wzrok na Tang Sana, oceniając go od góry do dołu. Z jakiegoś powodu mimo że spojrzenie tego człowieka nie było ostre Tang San miał wrażenie, że został całkowicie przejrzany.

– Certyfikat jest w porządku, szanowny panie. W takim razie pozwól mi przeprosić w imieniu Akademii. Przekaż mi to dziecko, dobrze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz