Rozdział 7 - Mój jedyny Przewodnik…
Tłumacz: Seft-chan
[T/N: Rozdział z okazji Walentynek, miłego czytania ^^]
Ciel był pogrążony w myślach, gdy wszedł do sali z księciem koronnym. Pierwsze miejsce, gdzie spotkał tę kobietę, nie było nigdzie indziej, a na tej ceremonii osiągnięcia pełnoletności.
Od kiedy ta kobieta przybyła do tego cesarstwa przez międzywymiarową wyrwę, było tak, jakby wszystko wskoczyło na swoje miejsce.
W przeszłości robił wszystko, co mówiła ta kobieta. Uważał również, że to wola Boga, aby jej słuchał. Ale nie tylko to.
Wszyscy mieszkańcy Cesarstwa Stern służyli bogu Asterasowi i czcili świątynię.
Następnie przybyła Święta, zwana ukochaną córką takiego boga, a ludzie oczywiście nie mieli innego wyboru, jak tylko ją czcić.
Ale teraz myślał inaczej.
Nie wiedział, dlaczego wrócił — czy była to wola Boga, czy nie. Ale trudno było znieść jego chciwość i niecierpliwość wobec tego, co go czekało.
W tej chwili istniał tylko jeden powód, dla którego musiał szukać Świętej, która była równie nieprzyjemna, jak ją zapamiętał.
Musiał przekroczyć wymiary i wrócić do Korei. W ten sposób mógł ponownie spotkać Seohyun.
Moja żona…
Mój jedyny Przewodnik…
Dopóki będzie mógł spotkać ją żywą raz jeszcze, nie będzie miało dla niego znaczenia, że nigdy nie będzie mógł wrócić do Cesarstwa.
Jego pragnienie było nie do zniesienia. Już samo patrzenie na wszystkich ludzi w tej zatłoczonej sali sprawiało, że czuł się chory i zmęczony, ale przede wszystkim czuł, że nie może prawidłowo oddychać, ponieważ jego gardło było tak wysuszone.
W tej chwili wiedział, że ten objaw się nasilił, ponieważ potrzebował prowadzenia, ale prowadzenie Świętej nie mogło go już zadowolić. Tylko Seohyun, tylko jej…
Była jedyną osobą, która mogła ugasić jego palące pragnienie, jedyną osobą, która mogła stłumić jego narastające moce.
Tym razem nigdy nie pozwoliłby jej zostać samej – bez względu na wszystko. Nawet jeśli pójście tą drogą prowadzi do samozniszczenia.
– Nie wyglądasz najlepiej. Czy Aiden znów sprawił jakieś kłopoty?
Książę koronny Jace był bliskim przyjacielem Ciela odkąd byli dziećmi. Łączyła ich również relacja typu władcy i wasala, ale byli ze sobą bliżej, gdy nie znajdowali się pod czujnym okiem opinii publicznej.
Mimo wszystko Ciel w przeszłości bardzo nienawidził tego mężczyzny. Nie mógł zaprzeczyć, że nieustannie zazdrościł Jace'owi, ponieważ wcześniej to on otrzymywał więcej uwagi od Seoyoon.
Jednak to było w czasie, gdy Ciel nie znał jeszcze prawdziwych intencji Seoyoon. Gdy z opóźnieniem odkrył prawdę, było już za późno.
– Aiden… – Ciel wymamrotał imię swego młodszego brata.
Aiden był człowiekiem słabym i kruchym, a mimo to był wybredny i skłonny do irytacji z byle powodu. Zanim wrócił, Ciel nie przepadał za swoim młodszym bratem.
– Oczywiście, nie chodzi o to, że nie rozumiem, co czujesz, ale… Ojej, twoja cera jest w opłakanym stanie. Wpadnij do mojego pokoju później. Tym razem mam trochę wody święconej ze świątyni w rezerwie. Choć nie jest ona tak skuteczna jak woda święcona, którą piłeś do tej pory.
Woda święcona, o której mówił Jace, była wodą święconą dla Esperów, o którą trudno było się ubiegać w cesarstwie.
Esperzy w cesarstwie niemal wymarli, więc ich ponowne pojawienie się na świecie było błogosławieństwem.
Mimo to nie było Przewodników, którzy mogliby przewodzić Esperom.
W chwili, gdy Esper przejawiał swą moc, a nie miał u boku Przewodnika, jego istnienie nie różniło się niczym od nieustannego chodzenia po rozpalonym piasku.
To tak, jakby Esper utknął na środku pustyni, gdzie piasek powoli ściągał go w dół, podczas gdy on próbował iść naprzód przez resztę swojego życia.
Jakże więc rozkoszna była ulga, jaką zapewnił mu Przewodnik, gdy po raz pierwszy skosztował tej ulgi.
Było tak słodkie, że aż zęby bolały.
Przeciskając się przez tłum i wchodząc w prywatną przestrzeń, Ciel usiadł na sofie, zanim pierwszy zrobił to książę koronny.
Wypił łyk przygotowanej wcześniej wody z lodem.
Bezlitośnie żując lód, przywołał wspomnienia i przypomniał sobie, jaka Seoyoon była w przeszłości.
Jej prowadzenie było niczym innym, jak trucizną.
Pomimo planów zdobycia zaufania tej kobiety, Ciel uparcie myślał o wszelkich sposobach, aby za wszelką cenę uniknąć jej prowadzenia.
Jace usiadł na sofie naprzeciwko niego. Mimo że Ciel w obecności rodziny królewskiej zachowywał się być może w sposób bluźnierczy, Jace pozostał na to obojętny.
– Czy mam teraz poprosić kogoś, żeby przyniósł wodę święconą?
– Wasza Wysokość…
– Dlaczego teraz mnie tak nazywasz? Niemożliwe. Czy naprawdę coś jest nie tak?
Jace spojrzał Cielowi prosto w oczy ze sztywnym wyrazem twarzy.
Podobnie jak Jace, Ciel był Esperem i jedną z niewielu osób, które swobodnie odwiedzały księcia od najmłodszych lat. Jace bardzo cenił Ciela jako bliskiego przyjaciela.
Ale pewnego dnia jego usposobienie nagle się zmieniło. Kiedy Jace po raz pierwszy spotkał odmienionego Ciela, nie był w stanie nawet otworzyć ust w jego obecności.
Oczy Ciela były początkowo bystre, ale gdy się zmienił, jego spojrzenie stało się wyjątkowo okrutne.
Wcześniej Ciel zachowywał się z charakterystyczną dla niego dumą i godnością wysokiego arystokraty.
Ale gdzie się podziało to oblicze?
W tym mężczyźnie pozostała dzika, nieokiełznana atmosfera, która sprawiała, że Jace wzdrygał się na samą myśl o jej obecności.
– Przepraszam za kłopot, ale skorzystam z tej oferty.
– Nie mów mi... Ty. Czy jesteś w niecałkowitym stanie?
Ciel od razu zrozumiał, co Jace miał na myśli.
W tym cesarstwie, w którym nie było żadnych Przewodników, określenie „niecałkowity stan” odnosiło się do niemal całkowitego prawdopodobieństwa wybuchu szaleństwa. Po pierwsze, Esper bez Przewodnika nigdy nie będzie „cały”.
Gdyby Ciel zażądał, aby Seoyoon go teraz poprowadziła, Jace zrozumiałby to lepiej, ale nie mógł zrozumieć, dlaczego Ciel zachowywał się w ten sposób w tej chwili.
Ciel nie miał absolutnie żadnego zamiaru korzystać z przewodnictwa Seoyoon.
W całym Cesarstwie Stern nie było ani jednej osoby, która byłaby w stanie go zadowolić. Dlatego też postanowił napić się wody święconej, wytrwać i czekać na odpowiedni czas.
Wtedy Ciel zdał sobie sprawę, że oznacza to, że budowa jego ciała różniła się od tej sprzed powrotu.
Przed powrotem jego niecałkowity stan nie był tak intensywny, jak teraz. Moc, która w nim szalała, była kiedyś słabsza, niż teraz.
Jego obecna sytuacja była podobna do tej, kiedy otrzymywał prowadzenie od Seohyun w Korei.
Przewodnictwo jego żony było ciche i skromne, ale niezwykle czyste.
Między nimi była tak dobra chemia, że pomyślał, że ona urodziła się dla niego. Dlatego też 99-procentowy wskaźnik dopasowania idealnie podsumował ich związek.
Jednakże otoczenie, w którym się znajdowali, nie sprzyjało rozwojowi ich związku.
– Czy jest aż tak źle?
Przez chwilę Jace był zaniepokojony i zwracał się do Ciela, przypominając sobie, z jak wielkim trudem zmagał się w przeszłości.
W tym momencie rozległ się głos odźwiernego, oznajmiający przybycie świętej do sali. Z ciekawym wyrazem twarzy Jace spojrzał na Ciela.
Ciel obserwował Seoyoon spokojnie przechodzącą wśród uczestników bankietu, którzy rozstąpili się przed nią.
– Ze wszystkich rzeczy, dlaczego mają podobne imiona?
Seohyun i Seoyoon.
Tylko jedna sylaba idealnie pasowała, a jednak dusza, która była w tej kobiecie, była całkowicie przeciwna.
Odstawiając wszystko inne na bok, Ciel nie mógł oderwać wzroku od czarnych włosów i oczu Seoyoon, które tak bardzo przypominały mu Seohyun.
Już samo to doprowadzało go do szaleństwa z tęsknoty. Mając świętą w centrum swojego wzroku, Ciel czuł, jak jego nastrój powoli zapada się w bagno, którego dno było nie wiadomo jak głębokie.
Potem do jego ucha dobiegł cichy szept.
Żaden normalny człowiek nie byłby w stanie usłyszeć tak cichego głosu, nawet kiedy w sali zapanowała cisza. Mimo to, jako esper, głos ten był dla niego krystalicznie czysty.
– …Seoyoon?
Cesarz nie wyjawił jeszcze imienia świętej, więc głos kobiety, która wypowiedziała to imię, uderzył go w uszy i umysł, jakby spadł na niego piorun z nieba.
Jakież to… Podejrzane.
~ * ~
Gwiazda o imieniu Irene była największą i najjaśniejszą gwiazdą. Była to piękna gwiazda, którą można było zobaczyć jedynie w środku lata.
Gwiazda miała zabłysnąć dopiero o północy, więc punktem kulminacyjnym ceremonii osiągnięcia pełnoletniości było ujrzenie gwiazdy Irene i modlitwa.
Z przyjemnością patrzyłam, jak niebo powoli wypełnia się coraz większą liczbą błyszczących gwiazd. Widok był tak wspaniały i rozległy, że nie mogłam go dostrzec całego…
Poza tym być może krajobraz wydawał się piękniejszy, ponieważ nie byłam sam – byłam tu z rodziną.
Trzymając mocno dłoń mamy, podeszłyśmy do krawędzi balkonu. Tutaj było stosunkowo cicho, ponieważ w hali nadal przebywało wiele osób.
– Moja córka wkrótce będzie dorosła.
Mama spojrzała na mnie z wyrazem dumy, kiedy to mówiła. Nawet gdy nie robiłam nic szczególnego, mama zawsze patrzyła na mnie z miłością.
Za każdym razem, gdy to się zdarzało, czułam, że moje serce się przepełnia, a ja sama czuję się niezręcznie. Miałam zwyczaj żuć dolną wargę.
– Nie mogę uwierzyć, że jesteś już dorosła. Nadal jesteś moim dzieckiem…
Gdy tata to mówił, w oczach mamy malowała się wielka czułość. Wtedy mama spojrzała na niego kątem oka.
– Co masz na myśli, mówiąc, że nadal jest twoim dzieckiem? Wyrosła na piękną kobietę. Czy to nie jest niegrzeczne z twojej strony tak nazywać kobietę?
– Hoho, naprawdę?
Następnie brat delikatnie położył mi rękę na plecach i przyciągnął mnie do siebie. Był ode mnie wyższy o głowę, więc musiałam unieść brodę, żeby na niego spojrzeć.
– Ja również potrafię zrozumieć ojca. Nadal jesteś moją młodszą siostrą, ale w mgnieniu oka nadeszła pora na ceremonię osiągnięcia przez ciebie pełnoletniości… Nie czuję się już tak wspaniale, bo czuję się już bardzo staro.
Tata wybuchnął śmiechem, słysząc żart brata, a ja wciąż byłam pomiędzy, podczas gdy mama zaczęła marudzić bratu.
– Powinieneś zacząć myśleć także o swoim małżeństwie. Za każdym razem, gdy próbuję poruszyć ten temat, ty po prostu biegniesz z powrotem do garnizonu! Irena pójdzie za twoim przykładem, więc najpierw powinieneś się ożenić!
Oczywiście, nie myślałam o małżeństwie, ale nie chciałam stać się kolejnym celem nagabywania mamy, więc starałam się wymknąć z tego miejsca.
Jednak brat był szybszy. Zablokował mi drogę ucieczki, wkładając więcej siły w swoją rękę, która była za moimi plecami.
– Haha, mamo, naprawdę–
– Cokolwiek zamierzasz teraz powiedzieć, nie próbuj szukać tych samych wymówek. Tym razem naprawdę zmuszę cię do zaangażowania się.
Mama była wobec brata bardziej stanowcza, niż zwykle, więc kiedy brat słuchał jej słów, opuścił wzrok, a kąciki jego ust lekko się uniosły.
Wyglądał dokładnie tak samo jak dawniej, kiedy ktoś go strofował, gdy wpakował się w kłopoty. Nie mogłam powstrzymać się od wybuchu śmiechu.
Ach, to było prawdziwe szczęście.
Miałam wrażenie, że w końcu zrozumiałam, czym jest szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz