poniedziałek, 17 marca 2025

The 5-time Rejected Gamma & the Lycan King - Rozdział 1

Rozdział 1

Tłumacz: Seft-chan

 

– Czy chciałbyś to zrobić, Wasza Wysokość, czy ja mam to zrobić? – spojrzała obojętnie na Króla Lykanów, którego liliowe oczy pełne miłości nagle wypełniło zmieszanie.

– C-co masz na myśli? – zapytał, próbując skupić się na pięknym głosie kobiety przed nim, jego partnerki. Przybył tu na spotkanie zapoznawcze, którego się obawiał. Najgorsze było to, że ta sesja pomiędzy Alfami, Lunami i ich Gammami ze wszystkich istniejących stad miała trwać całą noc! Dlaczego nie mogli po prostu pominąć tego wieczoru i oficjalnie rozpocząć miesięcznej współpracy jutro? Król myślał sobie co roku.

Uniosła brwi i przyjrzała się jego wyrazowi twarzy.

– Huh. Wyglądasz naprawdę na zdezorientowanego.

Jego brwi zmarszczyły się, teraz wyrażając dezorientację i irytację.

– Ponownie, co masz na myśli? I jak masz na imię?

Alfy, Luny i najlepsi wojownicy z każdego stada, zwani Gammami, właśnie przybyli, a on, jako ich życzliwy król, był tu, aby ich powitać. Jednakże gdyby król miał wybór, wolałby przejrzeć raporty o atakach łotrów, które stopniowo gromadziły się na jego biurku. Nie mógł się doczekać, aż noc się skończy. Gdyby obszedł wszystko wystarczająco szybko, dotarłby do domu na czas, żeby przejrzeć jeszcze trzy lub cztery pliki przed pójściem spać. Jednak gdy przekroczył drzwi sali spotkań, jego niecierpliwość, niechęć i czysta nienawiść do spotkania z gośćmi w jednej chwili wyparowały.

– Nazywam się Lucianne Freesia Paw, Wasza Wysokość. Rozumiem zatem, że ty zamierzasz to zrobić? – powiedziała po prostu. Dla króla jej imię było niczym pierwszy wiosenny powiew wiatru po wielu miesiącach surowej zimy, niczym delikatne światło przebijające się przez szare chmury, niczym oddech życia w zimnym, ciemnym świecie.

– Co zrobić? – nawet gdyby próbował, nie potrafił ukryć swojego zdezorientowania. Miał wrażenie, że jego partnerka jest już dziesięć kroków dalej, gdy on zrobił zaledwie pierwszy.

Gdy wszedł do sali, wszystkie obecne wilki i Lykani spojrzeli w jego kierunku; albo kiwnęli głowami, albo się ukłonili, ale on jedynie na nich spojrzał. Zwierzę w nim podążało za zapachem, który nigdy wcześniej nie zaszczycił jego nozdrzy. Klitoria ternateńska i jaśmin. Cóż za niepowtarzalne połączenie. Pomyślał sobie. Jego kroki nabierały tempa, a zapach stawał się coraz silniejszy.

Następnie zatrzymał się tuż za brunetką o wzroście 155 cm. Jej plecy były drobne, a ich połowę zasłaniały ciemne, bujne loki, które swobodnie opadały z głowy. W jego umyśle było tylko jedno słowo — partner. Postać zaczęła się odwracać w jego stronę i jego serce przestało bić. Zdziwiła się jego nagłą obecnością i cofnęła się o krok. Zwierzę w jego głowie warczało. Moja.

Lucianne odwróciła się, bo zauważyła oszołomione twarze swojego Alfy i Luny, którzy oboje skłonili się w jej kierunku. Odwróciwszy się, stanęła twarzą w twarz z białym garniturem nakrytym czarnym smokingiem, a jej nozdrza wypełnił silny zapach drewna akacjowego i leśnych drzew. Zaskoczona bliskością, cofnęła się o krok, żeby zobaczyć, kto to był. Zdając sobie sprawę, że ciemnowłosy mężczyzna o lekko opalonej skórze i liliowych oczach to sam Król, zrozumiała działanie przywódców swojego stada. Ona również ugięła kolana i pochyliła głowę na znak szacunku dla najwyższego władcy wszystkich wilków i Lykanów.

Ciepło rozeszło się po jej ramionach, zanim poczuła iskry w miejscu, gdzie jego dłonie zetknęły się z jej skórą. Ku swemu przerażeniu zdała sobie sprawę, że mężczyzna przed nią to jej partner, który mówił czystym, głębokim głosem.

– Nie musisz tego robić. Proszę, wstań. Nie kłaniaj się mi. – powiedział to z widocznym bólem i dezaprobatą w oczach.

Choć zaskoczyła ją odpowiedź Króla, Lucianne nie mogła uciec od rzeczywistości i od tego, jak zakończy się więź. Znowu się zaczyna. Pomyślała, zanim zapytała, czy chce, żeby ona to zrobiła, czy że chce to zrobić sam – odrzucić ją.

– Co zrobić, Lucianne? Powiedz mi. – jego głos był łagodny, ale stanowczy. Jego oczy były zdesperowane i zagubione.

– Odrzuć mnie, Wasza Wysokość. Wolałbyś, żebym to ja to zrobiła, czy wolałbyś zrobić to sam? – wyjaśniła spokojnie. Nadzieja i życie, które mu wcześniej dała, zdawały się zostać mu odebrane niemal natychmiast po tym, jak je odnalazł.

Liliowe oczy króla stały się onyksowe, gdy warknął donośnie, przerażając każdego, kto tam był. W pokoju zapadła martwa cisza. Gdy wybuchnął gniewem na to, co właśnie usłyszał, Król zapytał niskim, przerażającym tonem.

– Czemu, do cholery, któreś z nas miałoby odrzucać drugie?

Lucianne była znów zaskoczona, ale zachowała spokój. Wzruszyła ramionami i powiedziała.

– Nie wiem. Może dlatego, że nie jestem w twoim typie, nie jestem wystarczająco dobra dla ciebie, nie jestem wystarczająco ładna, może masz już wybraną partnerkę, z którą się zaręczysz… – zanim zdążyła skończyć, jej Luna syknęła.

– Przestań, Lucy!

Wzrok Króla spotkał się ze wzrokiem Luny.

– Nie prosiłem cię, żebyś mówiła. – warknął.

Luna i jej partner Alfa jednocześnie pochylili głowy na znak przeprosin. Żaden rozsądnie myślący wilk nie rzuciłby wyzwania Lykanowi, a co dopiero Królowi Lykanów.

Król ponownie stanął twarzą w twarz ze swoją partnerką. Jego oczy nieco zmiękły, gdy zobaczył, jak delikatnie i pięknie wyglądała. Dlaczego chciała się od niego oddalić?

– Kto ci to powiedział? – zapytał morderczym tonem.

Oczy Lucianne nagle zrobiły się szerokie.

– O nie, Wasza Wysokość. Nie o to mi chodziło. Po prostu… To właśnie mówili mi moi poprzedni partnerzy, zanim mnie odrzucili lub po tym, jak mnie odrzucili, więc po prostu dałam ci pojęcie, o czym mówię.

Jego rozgniewane oczy wpatrywały się w jej spokojne oczy, gdy zapytał niebezpiecznie niskim tonem.

– Chcesz mnie odrzucić?

 

Następny →

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz