niedziela, 30 marca 2025

The 5-time Rejected Gamma & the Lycan King - Rozdział 3

Rozdział 3

Tłumacz: Seft-chan

 

– Dlaczego nie spałaś wczoraj w nocy? – zapytał Xandar, gdy tylko wyszli z budynku.

– Służba graniczna. – odpowiedziała po prostu.

– Jak to się stało, że pełniłaś służbę graniczną w noc poprzedzającą twoją podróż?

– Dostępni członkowie byli albo chorzy, albo mieli rodziny, którymi musieli się opiekować. Nie chciałam nikomu wywracać do góry nogami harmonogramu, więc zajęłam wolne miejsce. – wzruszyła ramionami. Jej bezinteresowna odpowiedź emanowała szlachetnością Królowej, jego Królowej.

Ale coś nadal go niepokoiło.

– Lucianne, dlaczego czułaś się nieswojo, kiedy twój Alfa przyznał ci zasługi za zeszłoroczny sukces? Dlaczego po prostu mu nie podziękowałaś i nie przyjęłaś pochwały?

Prychnęła i spojrzała mu prosto w oczy.

– Nie zrobiłam tego dla pochwał, Wasza Wyso— Xanderze. Kiedy Alfa Juan otrzymał prośbę, dałam do zrozumienia moim wojownikom, że ostatecznym celem bitew jest zapewnienie bezpieczeństwa niewinnym wilkom. Wbijałam im tę myśl do głowy dzień po dniu. Mieli walczyć w obronie, walczyć z honorem i szlachetnością, a nie po to, by przypodobać się komuś zajmującemu wyższą pozycję.

Słuchał siły jej głosu i kąciki jego ust uniosły się w górę, gdy mówiła dalej.

– Nie przyjęłam pochwały, bo nie zrobiłam tego z tego powodu. Ja nie zrobiłam tego też dla ciebie, Xandarze. Szanuję cię jako mojego Króla, ale nie walczyłam z łotrami dla ciebie. Walczyłam za tych, którzy nie mogli walczyć. Dlatego nie przyjęłam pochwały. Nigdy tego nie zrobię, więc nie próbuj mnie do tego namawiać.

Jego zwierzę wyło w głębi duszy z ogromnej radości i dumy. On i Lycan w nim nie mogli wystarczająco podziękować swojej Bogini. Byli przeszczęśliwi, że Bogini Księżyca połączyła ich z… boginią. Szlachetna. Bezinteresowna. Odważna. Piękna. Tym, co najbardziej go zainteresowało było jej pewne siebie przyznanie, że życie niewinnych wilków, których nigdy nie spotkała, jest dla niej ważniejsze od życia jej władcy, któremu wszyscy powinni dogodzić.

Ale jakoś nadal wydawała się nieosiągalna. Uważał, że nie pozwalała sobie na tak bliską więź z nim, jak on tego chciał. Potem pojawiło się to zamieszanie co do tego, czy ona była gotowa go odrzucić, czy on był gotowy odrzucić ją. O co chodziło? Dlaczego ona prosi o coś takiego?

Następnie przypomniał sobie, że wspomniała o swoich „poprzednich partnerach”. Partnerach. Tak więc odrzucono ją już nie jeden raz. Ale dlaczego miałaby myśleć, że był, jak reszta? Nie był wilkiem. Z pewnością Lykanie byli bardziej znani ze swojej niechęci do zaprzeczania więzi partnerskiej, prawda?

Podziwiał jej profil w milczeniu, przyglądając się najpiękniejszemu stworzeniu, jakie kiedykolwiek widział. Miał nadzieję, że pewnego dnia dowie się o niej wszystkiego, ale na dobre i na złe był pewien, że nigdy nie pozwoli swojej partnerce odejść.

Gdy dotarli do hotelu, w którym mieszkała grupa wilków, Lucianne była zaskoczona, że ​​Xandar wciąż upierał się, żeby iść za nią, aż dotarli do jej pokoju. Spojrzał na jej bliznę ze zmarszczonymi brwiami, gdy otwierała drzwi.

– Dziękuję za odprowadzenie mnie. Dobrej nocy, Xandarze. – jej słodki głos sprawił, że spojrzał jej w oczy.

Zrobiła zaledwie jeden krok w stronę swojego pokoju, gdy Xandar złapał ją za nadgarstek i uniósł jej dłoń do swoich ust. Zesztywniała z szoku, gdy złożył głęboki pocałunek na grzbiecie jej dłoni, wysyłając silną falę iskier przez jej ramię, a potem przez całe ciało. Nadal trzymał ją za rękę, gdy spojrzał jej w oczy.

– Dobranoc, Lucianne.

Cofnęła rękę i weszła do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Xandar stanął na swoim miejscu, skąd usłyszał, jak westchnęła, zamykając drzwi. Następnie usłyszał, jak drzwi szafy otwierają się i zamykają, po czym jej kroki przenoszą się przez pokój, gdzie usłyszał, jak zamykają się drugie drzwi.

Po kilku odgłosach szurania usłyszał wodę z prysznica, a jego Lykan został pobudzony na myśl o swojej partnerce nago w łazience. Szybkim krokiem odszedł od jej drzwi, zanim jego samokontrola wyparowała. Gdyby chciał, mógłby z łatwością wyłamać zawiasy i wyważyć drzwi. Ignorując skomlące zwierzę, które wolało pominąć spotkanie i spędzić noc ze swoją partnerką, wrócił na korytarz i zaczął obchodzić teren.

Uważał za zabawne, gdy przywódcy stada i wojownicy okazali zaskoczenie po tym, jak wyraził im swoją wdzięczność. Było wielu zarozumiałych Alf i zarozumiałych Lun, którzy próbowali i niestety nie potrafili zachować się szlachetnie, bo się przechwalali. Xandar zaczął interesować się bliznami na ciałach swoich podwładnych.

Wojownik z watahy Krwawego Zaćmienia, Gamma Raden, miał bliznę na twarzy sięgającą aż do szyi. Gdyby blizna była trochę wyżej, straciłby wzrok po jednej stronie.

– Jak to się stało? – Król zapytał z troską, wskazując na bliznę.

Wojownik uśmiechnął się uprzejmie i wyjaśnił.

– Pięć lat temu doszło do niespodziewanego ataku łotrów, Wasza Wysokość. Nasza wataha została zaatakowana i zawarliśmy sojusze z Niebieskim Półksiężycem i Białą Krwią, aby wykorzenić łotrów.

– Czy wiele osób zostało rannych? – Król zapytał.

– Niestety, w ostatecznym ataku straciliśmy dwa wilki, ale liczba ofiar była wyższa przed naszym sojuszem. Choć nie wygląda to przyjemnie dla oka, muszę przyznać, że ta blizna przynosi mi tylko radość. – powiedział z uśmiechem.

Ciekawość Króla była ogromna.

– Co masz na myśli, Gamma Radenie?

Raden spojrzał na przywódców swojego stada, zanim wyjaśnił.

– Kiedy łotrzy zaatakowali, niektórzy z nas, którzy dysponowali ponadprzeciętną siłą, stawili czoła więcej, niż jednemu łotrowi na raz. Kiedy zacząłem walczyć z dwoma naraz, łotrzy to zauważyli. Nagle znalazłem się w otoczeniu pięciu z nich. Jeden z nich złapał mnie za ogon i inny przeciął mnie z boku, pozostawiając mi bliznę. – zanim kontynuował, wskazał na swoją twarz. – Kiedy z mojego pyska zaczęła sączyć się krew, Gammy z naszych sojuszniczych watah rzuciły się na mnie i rozszarpały łotrów, pozostawiając mi tego, który mnie pociął, abym mógł go gonić, zanim rozerwę mu gardło. – Raden się uśmiechnął. – Blizna sprawia mi radość, ponieważ od dawna nie wiedziałem, że mogę liczyć na kogoś z innej watahy, kto będzie chronił moje tyły. Nie jestem Alfą i nie należę do ich stada. Nie mieli obowiązku mnie ratować, ale to zrobili.

Król słuchał uważnie, zanim potwierdził.

– Niebieski Półksiężyc i Biała Krew, mówisz?

– Tak, Wasza Wysokość. – Raden skłonił się lekko i dodał. – Wojownikiem z Białej Krwi jest Gamma Tobias Tristan. A wojowniczkę z Błękitnego Półksiężyca, Gammę Lucianne Paw, już poznałeś.

– Mhm. – Król skinął głową.

Gamma Raden ponownie spojrzał na swoich przywódców, którzy mieli na twarzach wyraz powątpiewania. Odchrząknął i z widocznym strachem w oczach zaczął.

– Wasza Wysokość?

– Tak, Gamma Radenie? – Król spełnił jego prośbę i uśmiechnął się zachęcająco.

 

← Poprzedni

Następny →

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz