Rozdział 4 - Mogę ją spotkać raz jeszcze
Tłumacz: Seft-chan
W Cesarstwie Stern zamiast podczas wiosny, ceremonie osiągnięcia pełnoletności odbywały się zwykle w środku lata, kiedy niebo było najczystsze. Wynikało to z nazwy cesarstwa; Stern oznaczał w starożytnym języku „gwiazdę”.
Ceremonia osiągnięcia pełnoletności odbywała się zazwyczaj w nocy, od zmierzchu do północy. W końcu młodzi mężczyźni i kobiety staną się dorośli, gdy zegar wybije północ.
Poza tym, zgodnie z nazwą cesarstwa, ceremonia osiągnięcia pełnoletności nie byłaby kompletna bez ogłoszenia najjaśniejszej i największej gwiazdy nocy.
Przypadkowo imię „Irena” zostało przypisane największej gwieździe. Ta gwiazda symbolizowała „pokój”, dlatego imię „Irena” było w cesarstwie powszechne, niezależnie od tego, czy ktoś pochodził ze stanu szlacheckiego, czy pospólstwa.
Mówi się również, że znaczenie tej gwiazdy przybyło do cesarstwa jako upamiętnienie dawnego cesarstwa z przeszłości.
Ponieważ urodziłam się w szlachcie, uczono mnie podstaw historii. Ponieważ jednak nasza rodzina zawsze zmagała się z małym budżetem na zarządzanie naszym majątkiem, zawsze nie mogliśmy znaleźć korepetytora.
W moim przypadku Dawid nauczył mnie tego, czego sam się nauczył. Miałam mimo wszystko lepiej, on musiał uczyć się tego sam.
Byłam wiejskim szlachcicem i moja noga nigdy wcześniej nie była w stolicy. W pewnym stopniu prawdą jest, że do tej pory żyłam, nie wiedząc zbyt wiele o świecie.
Ale pomyśleć… Nawet nie wiedziałam, że w tym cesarstwie też byli Esperzy. I z opóźnieniem dowiedziałam się, że wiele lat temu w społeczeństwie żyło wielu Esperów, a także Przewodników.
W pewnym momencie jednak Przewodnicy zaczęli znikać. Z drugiej strony dziedzictwo Esperów również zanikało, ale ostatnio zaczęło się ponownie pojawiać.
I nie miałam innego wyjścia, jak tylko dowiedzieć się o tym teraz.
Po 3 dniach wspólnej podróży wąskim powozem bez przesiadek wraz z rodziną w końcu dotarliśmy do stolicy. Musieliśmy trochę uchylić okna ze względu na upał i nie mogłam się powstrzymać od słuchania ruchliwego zamieszania na zewnątrz przez te szczeliny, kiedy rozmawiali o tym.
Większość zajazdów w stolicy była już pełna ze względu na zainteresowanie Świętą.
Po przepytaniu tu i ówdzie moja rodzina nie miała innego wyjścia, jak tylko zadowolić się obskurnym zajazdem, w którym ledwo udało nam się znaleźć pokoje. Było to miejsce, w którym zazwyczaj zatrzymywało się pospólstwo, ale nie mieliśmy innego wyjścia.
Musieliśmy oszczędzać pieniądze, ponieważ wszyscy członkowie rodziny przyjechali tu razem. Wąski pokój, który dzieliłyśmy z mamą, był równie ciepły i wilgotny jak wąski powóz, z którego właśnie uciekłyśmy.
Podróż była trudna i niewygodna, ale podekscytowanie, które odczuwałam, było jeszcze większe, niż wszystkie negatywne skutki. I nawet jeśli dzieje się tak dlatego, że być może już się do tego przyzwyczailiśmy, nadal jestem pod wielkim wrażeniem mojej rodziny.
Było tak tłoczno i cały czas przebywaliśmy bardzo blisko siebie, zajmując przestrzeń osobistą kogoś innego, ale nie mogłam uwierzyć, że im to wcale nie przeszkadzało.
Kiedy zalała mnie fala szczęścia, uśmiech naturalnie pojawił się na moich ustach.
– Moja córko, nawet nie musisz tego mówić. Sądząc po tym, jak bardzo się uśmiechałaś i śmiałaś więcej, niż zwykle, nie możesz się tego doczekać, prawda?
– Tak… Jestem trochę podekscytowana. Jak myślisz, jaką osobą będzie Święta?
Przewodnik z Korei. Jaką osobą była główna bohaterka, o której czytałam tylko w powieści?
Czy była tak dobra i altruistyczna, jak ją przedstawiono w powieści?
Nie mogłem się doczekać, aż ta kobieta przyniesie szczęście dwóm osobom, które ją pokochają, księciu koronnemu i księciu, który nosił to samo imię, co mój były mąż.
Poza tym nie mogę się doczekać, aby pomóc mojej rodzinie w interesach.
Nie udało nam się jednak zdobyć dwóch powozów, więc nie mieliśmy ze sobą żadnej służby.
Kiedy moja mama rozpakowywała nasze torby i wyjęła moją sukienkę, podeszłam bliżej okna i na chwilę je uchyliłam.
Całe szczęście, że dotarliśmy przed lunchem. Przynajmniej będę mogła złapać oddech, zanim nadejdzie wieczór.
Z tej obskurnej gospody na obrzeżach stolicy z daleka widać było górujący nad miastem pałac cesarski. W porównaniu z jakąkolwiek inną budowlą, którą widziałam wcześniej, pałac był oczekiwanie większy i wspanialszy.
Moje spokojne serce zdawało się bić nieco szybciej z powodu oczekiwania, które powoli we mnie rosło.
~ * ~
[Ciel…]
[Żegnaj, kochanie…]
Nie. Nie odchodź, proszę.
Seohyun!
W nocy, w czasie, w którym zmuszony był spać, zawsze nawiedzały go halucynacje słuchowe.
Nie, nie tylko słuchowe. Cierpiał także na halucynacje wzrokowe.
Wiedział, że takie rzeczy jeszcze się nie wydarzyły, ale te sceny były tak wyraźnie żywe. Zawsze budził się rano zlany zimnym potem.
– Haa, ugh…
Przy tak silnych emocjach, które się go trzymały; były tak intensywne, że nie byłoby dziwne, gdyby nawet jego oczy były przeciwko jego rozsądkowi. A wraz z tymi emocjami jego ciało zmuszało go do używania jego zdolności niezależnie od jego woli.
Ponownie zasłony i stoły wokół niego w jednej chwili spłonęły, a jedynym śladem po nich pozostał popiół rozsypany na podłodze.
Jego niebieskie oczy, zamglone przez niespokojny snu, rozjaśniły się, dopiero gdy rozejrzał się po otoczeniu. Wstał z łóżka i podszedł do okna. Wyjrzał, by zobaczyć przed sobą znajomy, choć nieznany krajobraz, i dopiero wtedy mógł odetchnąć z ulgą.
Zza drzwi dało się słyszeć pukanie. Wydawało się, że kamerdyner zauważył, że jego pan się obudził.
– Wasza Wysokość, jak się czujesz? – zapytał głos młodego lokaja, gdy usłyszał kaszel swojego pana.
Pomimo wciąż dręczących Ciela wspomnień, ochrypłym głosem wpuścił lokaja do środka.
– Wejdź.
Na jego polecenie kamerdyner szybko wszedł do pokoju, kłaniając mu się.
– Czy mam przynieść szklankę zimnej herbaty, Wasza Wysokość?
– Tak.
Ponieważ kamerdyner służył mu już od dłuższego czasu, doskonale wiedział o zwyczajach swego pana po przebudzeniu. Pierwszą rzeczą, którą zwykle robił, było wypicie szklanki zimnej herbaty pełnej lodu.
Kamerdyner doskonale zdawał sobie sprawę, kiedy powinien również zostawić swojego pana w spokoju. Nie minęło dużo czasu, odkąd zaczął mieć taki nawyk.
Lokaj szybko przyniósł to, czego potrzebował jego pan, po czym natychmiast zniknął z pokoju. Oczywiście nie zapomniał w międzyczasie zmieść popiołów.
Kiedy znów został sam, Ciel usiadł przy oknie z wykuszem. Nie było tu nikogo, kto by się spodziewał, że będzie siedział w tak luźnej pozycji.
Tam wypił całą zimną herbatę na raz, nie robiąc przerwy na oddychanie. Zjadł także lód, zgrzytając zębami o zimne kostki.
I dopiero wtedy żar w nim płonący, trochę, tylko trochę, zaczął się uspokajać.
Orzeźwiający posmak mięty w ustach przypomniał mu o niej. Jego Przewodnik przypominał uzależniający smak mięty pieprzowej o niepowtarzalnym smaku.
Opierając się o okno z wykuszem, tępo patrzył na wschodzące słońce.
Przypomniał sobie, dlaczego mógł tu wrócić. Nie, właściwie nie chciał tego wspominać, ale była to scena, która przyszła mu na myśl naturalnie.
Raz po raz przypominał sobie, jak jego szał powoli, ale skutecznie słabł, jednakże tym, co pojawiło się w jego wizji, była nierealistyczna scena jej szczupłego ciała obejmującego go, ale powoli tracącego siły.
Jej ramiona, które w połowie były poparzone do tego stopnia, że ciało się roztapiało, straciły uścisk na nim. Wszystkie jej narządy już się stopiły, a przez zęby bez końca płynęła krew i piana.
Z jej ciałem w takim stanie trudno było powiedzieć, że może żyć, a jednak istniała jedna wskazówka, że tak było; jej czarne oczy patrzyły prosto w jego, nieruchome. Patrząc na niego tęsknie.
Ale kiedy ten słaby okruch życia zniknął tuż przed nim, ponownie wpadł w szał. Jego Przewodnik poświęcił dla niego swoje życie, a mimo to uczynił tę ofiarę daremną.
– Nie, to nie było daremne. Wróciłem, więc… Mogę ją spotkać jeszcze raz.
Linia szczęki wychudzonej twarzy mężczyzny była ostra i kanciasta, jakby mogła cię przeciąć jednym dotknięciem. I nie tylko jego cechy robiły takie wrażenie.
Pragnienie. Głód. Tęsknota.
Szaleństwo.
Wszystko to współistniało w jego niebieskich, szafirowych oczach, które wydzielały ostry, jak brzytwa blask.
Z wyrazem oczu, który sprawiał wrażenie człowieka desperacko poszukującego oazy na pustyni, czekał na ceremonię osiągnięcia pełnoletności. Odbędzie się ona dziś wieczorem.
Był tam ktoś, kogo musiał spotkać.
~ * ~
– Boże, minęło już sporo czasu, prawda.
Mama szepnęła do siebie, delikatnie wachlując moją twarz. Był środek lata, więc nawet wieczorami temperatura nie spadała. Raczej było po prostu wilgotno z powodu sporadycznego gorącego wiatru.
Nawet gdybym tu otworzyła okno, i tak nie zrobiłoby to różnicy, bo powóz był wąski, a suknia balowa, którą miałam na sobie, ściskała nas wszystkich razem.
Mama denerwowała się bardzo, że mój makijaż może się zmyć, nie zauważając, jak pot pojawiał się na jej czole.
– Mamo, ty też się pocisz. Pozwól mi to wytrzeć.
Wyjęłam chusteczkę i wytarłam pot mamy. Widząc moje zachowanie, mama nie mogła ukryć radości. Tata też się odezwał i pokazał swoją twarz.
– Tata też się poci, moja córko.
Poczułam, jak kąciki moich ust unoszą się do góry, kiedy wycierałam pot taty. Następnie brat również pokazał swoją twarz, jakby nadeszła jego kolej.
– Rin. Ja też.
– Kurczę, wszyscy macie chusteczki…
Chociaż trochę narzekałam, poklepałam Dawida po czole, aby również otrzeć jego pot.
Tymczasem powóz posunął się nieco do przodu.
To było nieuniknione. Przecież to społeczeństwo opierało się na hierarchii klasowej. Nie ma mowy, żeby moja rodzina, która ma najniższą rangę wśród szlachty, mogła szybko wejść na miejsce wydarzenia tylko dlatego, że przyjechaliśmy tu pierwsi.
Rzeczywiście. Nawet jeśli nie byłoby to społeczeństwo hierarchiczne, tego rodzaju irracjonalny system istniał wszędzie. Jak bardzo w moim poprzednim życiu doświadczyłam dyskryminacji w Korei tylko dlatego, że byłam sierotą?
W końcu wzięłam składany wachlarz od mamy i wachlowałam się, zajęta patrzeniem przez okno. Ponieważ zwykle trzymaliśmy się z daleka w naszym lennie, stolica była niezwykle ekscytującym miejscem, a najbardziej kolorowym i najjaśniejszym miejscem ze wszystkich tutaj był pałac.
Kiedy wpatrywałam się w herby na zatłoczonych powozach wokół nas, usłyszałam z daleka krzyk rycerza.
– To książę Leopardt! Zróbcie miejsce!
Słowa rycerza niczym nie różniły się od magicznego zaklęcia. Długi rząd powozów właśnie się zatrzymał, lecz wkrótce każdy z nich zaczął odjeżdżać na boki bulwaru.
Natychmiast rozsunęły się na boki, tak jak w mojej przeszłości samochody poruszały się, by zrobić miejsce wozom strażackim i tym podobnym.
Zamiast widoku tego, co działo się na moich oczach, bardziej rozpraszał mnie krzyk rycerza.
Książę Leopardt.
Drugi męski główny bohater powieści.
Ciel de Leopardt.
W powozie, który przejeżdżał obok nas spokojnie, znajdował się mężczyzna o takim samym nazwisku, jakie miał mój mąż w moim poprzednim życiu. Powóz mojej rodziny nie mógł się nawet równać z tym fantazyjnym i imponującym powozem, który był czarno-złoty. Po bokach miał wygrawerowany wzór rękojeści miecza.
Sama rękojeść miecza, zamiast ostrza, została starannie ozdobiona niezliczoną liczbą niebieskich szafirów, a w tle wyrzeźbione zostały niebieskie płomienie.
Był to herb Księstwa Leopardtów.
Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jedyne, o czym mogłam myśleć, to, jak ten herb wyglądał dokładnie tak, jak opisano go w powieści.
Powóz minął nas w umiarkowanym tempie; ani szybko, ani wolno. Niestety nie widziałam twarzy drugiego głównego bohatera, bo w oknie były zaciągnięte czarne zasłony.
Kiedy jednak zobaczyłam powóz księcia, w tym momencie ciąg wątpliwości, który wciąż chodził mi po głowie, zniknął.
Naprawdę, faktycznie.
Przeniosłam się do świata powieści i teraz w nim żyję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz